środa, 21 września 2016

Kwiatulki!

Witajcie!

Będzie krótko i w biegu.

Po pierwsze, znów będę uchwytna na wydarzeniu w moim kochanym mieście. O na tym: BABI RAJ II. Zapraszam serdecznie. :-D



Nadłubałam się jakiś czas temu z koralików i wciąż to czeka na publikację, więc się doczekało.
Lubię kwiatki, lubię kształt liści, więc zebrałam to wszystko do kupy. I prezentuje się tak:


Spodobało mi się na tyle, że powstała druga wersja kolorystyczna:


A tak prezentują się razem w objęciach Alfreda:



Dobra, uciekam dalej.

Tulam!
Wehlen

czwartek, 15 września 2016

Kto obcina skrzydła sztuce?

Witajcie!

Była jakiś czas temu ankieta, teraz skutki. Czyli tekst nieco poważniejszy. Nieco estetyki na dobry początek. ;-)

Kiedyś, dawno temu, kiedy zaczynałam swoją przygodę ze sztuką, sądziłam, że największym koszmarem artysty może być krytyka. A potem dorosłam. Nie jestem ideałem. W kwestii rysunku daleka jeszcze droga przede mną i bardzo się cieszę, kiedy ktoś mi mówi co dokładnie robię źle i jak mogę to poprawić. Po latach nauki, ćwiczeń, ale też łączenia różnych moich pasji i wykształcenia odkryłam coś straszniejszego. To nie krytyka jest straszna. Straszny jest odbiorca. I to nie w sensie, że powie coś, co może zaboleć. Najgorsze jest to, że człowiek w szkole nie uczy się przeżycia estetycznego. Więcej! Ono jest kompletnie nieistotne! Uczy się rozbierania dzieła na części pierwsze (często przypomina to rozbieranie delikatnego mechanizmu zegarka przy pomocy młota i obcęgów) i próby wejścia w głowę artysty. Tak, sławetne „co artysta miał na myśli”.
To była rzecz, przez którą naprawdę nienawidziłam lekcji języka polskiego. Nauczycielka kochała mnie pytać o poetów (bo pisałam w tym okresie wiersze) i jakoś nie zadowalały jej odpowiedzi bardzo prawdopodobne typu „Jak to brzmi? O dobrze brzmi, może zostać. Raz, dwa, trzy... Wersy mam nierówne! Poprawić!”. W końcu przy omawiania bodajże poezji Staffa nie wytrzymałam i odparłam „Ciekawe, czy wystarczy mi na kieliszek chleba...”. To było ostatnie takie pytanie skierowane w moją stronę. (Dla ścisłości, szkołę ukończyłam z oceną celującą z języka polskiego. Nic tak nie ratuje skóry jak bycie olimpijczykiem. I nie, nie język polski, a filozofia).
Na studiach zaczęłam się zastanawiać, czy poloniści przechodzą przez zajęcia estetyki i muszą przy okazji czytać teksty na temat przeżycia estetycznego. Czemu? Bo to, czego uczymy się w szkole zaczyna się i kończy na dekonstrukcji dzieła.

Czemu w ogóle ruszam ten temat? Jestem z tych artystów (łał... pisanie tego dalej przychodzi mi bardzo ciężko), którzy nie boją się kontaktu z odbiorcą. Zasadniczo. To często jest naprawdę fajne przeżycie. Moje dzieło wywołuje w kimś reakcję. Wpływa na niego. To jest piękne i to jest część sztuki. Gdzieś się jednak zagubiło to, że odbiorca jest częścią dzieła i bardzo często słyszę też koszmarne „jakie to głębokie! Chodziło ci o coś więcej, prawda?”. Słyszałam tego typu sformułowania już setki razy w ciągu ostatnich paru lat od kiedy wyszłam ze swoimi tworami do świata i wciąż nie potrafię na nie reagować. Tak, poważnie! Zazwyczaj zatyka mnie kompletnie.

Rzeczą, o której kompletnie zapomina się we współczesnej edukacji jakkolwiek związanej ze sztuką jest to, że dzieło nie kończy się na przedmiocie materialnym (czy przedstawieniu). Dzieło ma 3 elementy: twórcę, stworzoną rzecz i odbiorcę. Gdzie i kiedy zgubiliśmy odbiorcę? Kto śmiał go wykluczyć i obciąć skrzydła sztuce?

Spróbujecie podjąć dyskusję?

Pozdrawiam, 
Wehlen

piątek, 9 września 2016

Oko Saurona

Witajcie,

fantastyką tym razem nieco powieję. I w otoczeniu sutaszu do tego. Kto czytał bądź oglądał Władcę Pierścieni, kojarzy na pewno takiego gościa jak Sauron. Kto czytał Silmarillion kojarzy go nieco bardziej. ;-) Czemu o nim wspominam? Przez bardzo rozpoznawalne za sprawą filmu oko. Jakiś czas temu w trakcie zakupów natrafiłam na kaboszon, który natychmiast mi się skojarzył i musiało powstać do niego coś odpowiedniego. Powstawał długo bo... Zakręciłam się zamawiając koraliki i nie zamówiłam wszystkich, które miałam rozpisane w projekcie. Ot, gapiostwo.

W końcu jednak powstał. Nie jestem z niego do końca zadowolona, ale... Nie jest tak źle. Chyba... Z resztą sami zobaczcie, o:



Tyle na dzisiaj. Chyba, że ktoś wie, czemu jesień w tym roku dla mnie tak agresywna na starcie?

Pozdrawiam,
Wehlen

PS. Niedługo na bloga powrócą smoki ;-)
PS. 2 Mam nadzieję, że teraz blog jest bardziej czytelny i mniej oczy męczy.