Czasami, żeby się odblokować potrzebne jest szturchnięcie. Mnie tym razem szturchnął lut. Słaby lut. W obrączce. Tak. Ślubnej. Pęknięcie na lucie zmusiło mnie do oddania obrączki w ręce złotnika. A ja? No cóż. Jak po prawie dziesięciu latach nagle nie ma się obrączki na palcu, pojawia się problem "braku ręki". Musiałam coś z tym zrobić! Złapałam za igłę, nici i koraliki. Tak powstała obrączka na metalowej bazie, której nie pokażę, bo metalowe bazy są dla koralików niefajne i część z nich się wykruszyła na drugi dzień. Złapałam więc za to wszystko raz jeszcze i tak oto powstała ta obrączka.
Pozdrawiam,
Wehlen
P.S. tak, testuję tez apkę do obróbki zdjęć. Jakoś czas będę się nią bawić. 😅
Obrączka z koralików jest cudna. Bardzo zaintrygował mnie projekt-marzenie i życzę Ci radości w jego realizowaniu.
OdpowiedzUsuńMocne, mocne uściski.
Ps. Mam nadzieję, że Twój powrót do blogowania stanie się rzeczywistością:)
Obawiam się, że obrączek i pierścionków będę pokazywać w najbliższym czasie sporo.
UsuńProjekt marzenie w sumie też jest mocno geekowski. 😉
Tak,wracam. Brakowało mi tego.