Witam wszystkich.
Jak pewnie się przekonacie, największą moją miłością są bransoletki wszelkiej maści. Bez nich czuję się... Źle. Więc stwarzam też różniste, żeby życie było nieco bardziej kolorowe.
Na początek dziś delikatnie. Bransoletka jednokolorowa. Nie jestem w stanie podać nazwy techniki, bo osoba, która mnie tego uczyła pokazała jak, ale jakoś nie było czasu na przerzucanie się nazwami. Jest wykończona nie do końca "po mojemu" bo problematycznym okazało się być zdobycie srebrnych końcówek, więc musiałam improwizować. Bransoletka dla alergiczki, stąd srebro.
W przypadku drugiej mogę już podać wszystko, co chcecie wiedzieć. ;) Bransoletka utkana (na desce, wciąż krosno mnie troszkę odstrasza). Zawiera to co kocham - roślinki i to róże, co ważniejsze, czarne.
Na sam koniec bransoletkowego wpisu moja największa do tej pory duma - smok. Najpierw jego historia, w skrócie. Smoki zawsze lubiłam i przestać nie zamierzam, więc w przypływie szaleństwa postanowiłam kupić smoczą bransoletkę przez internet. Była tania, więc co tam... Okazała się być paskudna, ciężka i do tego posiadać zepsute zapięcie. Wzruszyłam ramionami i zachowałam na zaś łeb i ogon gadziny. A potem pogodziłam się z szydełkiem i tak oto powstał ON:
Pozdrawiam ciepło i niemal już wiosennie. :)
Dziękuję za odwiedziny i witam w blogowym świecie :) Widzę, że zapowiada się ciekawie, bransoletki bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńczy ja widzę smoka? !!! :-O
OdpowiedzUsuńSmocza bransoleta robi wrażenie! :))
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za kolejne prace :)