środa, 28 listopada 2018

Spinki do mankietów

Cześć!
Tak! W końcu zrobiłam sobie spinki do mankietów! Trwało to... Dłuuugo. Serio. Najpierw powstało kilkadziesiąt pomysłów, projekty... Zrobiłam kilka prób sutaszem. Lipa... Nic mi się nie podobało i nie odpowiadało moim wyobrażeniom.

W końcu w weekend stwierdziłam, że czyste kaboszony mam, farby akrylowe mam... coś można popróbować.

To miała być zorza polarna. Wyszło nie wiem co. Ale mam spinki do mankietów. I na pewno są oryginalne...


Nie jestem zadowolona. Moim jedynym usprawiedliwieniem jest to, że farb nie trzymałam w ręce od dawna, a moimi narzędziami były: wykałaczka, igła i palce.

Pozdrawiam,
Wehlen

piątek, 23 listopada 2018

Kółeczka

Cześć!
Nie te kolczyki miały być jako pierwsze. Ale trudno. To są drugie kolczyki tego typu, które zrobiłam. Te są robione na prośbę znajomej, której bardzo spodobały się moje. Stąd też taka... mocno inna kolorystyka.


Niedługo wrócę do wrzucania zaległości.
Trzymajcie się ciepło!
Wehlen

P. S. Jest 7.26 a wyświetlacz w pociągu pokazuje 15.48. Chyba skoczyłam w czasie, jak nie patrzyłam. 😉

poniedziałek, 12 listopada 2018

Bolesne przypomnienie

Cześć!
Zastanawialiście się kiedyś nad tym, dlaczego ktoś się wziął za rękodzieło? Szczególniej to pytanie kieruję to zaglądających tu twórców. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego zaglądających zaczęliście robić to co robicie? U mnie zaczęło się boleśnie ale prozaicznie: od rehabilitacji. Żeby mieć choć w miarę sprawną dłoń zaczęłam tworzyć. Robić na szydełku, pleść makramę, robić z koralików...
Ostatnimi czasy odpuściłam sobie przez ogromną ilość innych obowiązków. Teraz tego żałuję.
Ta bransoletka jest z materiałów użyczonych. W sumie robiłam ją kiedyś, ale zapięcie okazało się za słabe, więc musiałam wymyślić coś innego. Znalazłam odpowiednie rozdzielacze i zabrałam się za wymianę.  I w trakcie tego prostego nawlekania koralików na żyłkę odkryłam, że odpuściłam rękodzieło na zbyt długo.
Oto bransoletka, która boleśnie przypomniała mi, dlaczego w ogóle zaczęłam z rękodziełem. Zrobienie jej zajęło mi dwie godziny. 😢


Jak się pozbieram, to zacznę projektować co dalej.
Pozdrawiam,
Wehlen

czwartek, 8 listopada 2018

Sutaszowe zaplątańce

Cześć!


Znowu piszę jadąc pociągiem. Chyba się od tego nie uwolnię. Wykorzystywanie każdej wolnej minuty, czy coś. W sumie przy okazji słucham w kółko jednej piosenki, żeby może wymyślić do niej choreografię, bo łazi za mną nieokreślona idea.

No właśnie. Ogólnie wiadomo, że nie potrafię się skupić za długo na jedn
ej tylko rzeczy. Tak też powstaje moja biżuteria. Najpierw obracam w głowie projekt robiąc co innego, potem zabieram się za fizyczną cześć tworzenia, zazwyczaj oglądając film albo serial. Tak też było tym razem. Wciągnięta bez reszty w przygody takiego jednego kapitana z 51.wieku, zabrałam się za szycie. Nawet nie zauważyłam, kiedy jasny w mojej głowie projekt stał się nagle zdecydowanie bardziej... skomplikowany. Spojrzałam na niego zachwycona. Choć to był dopiero pierwszy kolczyk. Na drugi dzień siadłam nad drugim zastanawiając się "jak ja to, na wszystko co fantastyczne, zrobiłam?!". Po dłuższych staraniach (i odparciu przez dzielnych agentów kolejnej inwazji na Ziemię) udało mi się zrobić drugi.

A więc! Czarne perły słodkowodne i biały sutasz.


No i wysyłam już w domu. Szalony dzień...

Pozdrawiam,
Wehlen

P.S. literki z poprzedniego posta to bastarda.