Nie mogę uwierzyć, że to już miesiąc od poprzedniego wpisu. Dużo się dzieje, mało z tego dobrego. Przez to wszystko zwyczajnie nie mam mocy nawet tworzyć, choć może dobrze by mi to zrobiło...
Rzadko kiedy nadaję nazwy tworzonym przeze mnie przedmiotom. Zazwyczaj muszą mnie albo wyjątkowo zachwycić, albo wyjątkowo zirytować. W tym przypadku jest to irytacja. Poniższa bransoletka nazywa się "Fatalne zauroczenie". Nie wiem czemu. Może moja niechęć do różu skrzyżowana z powodem stworzenia jej. Bransoletka zamówiona. O dziwo robienie jej bolało moje oczy mniej, niż się obawiałam.
W najbliższym czasie może się pojawić nieco nietypowych, gdyż zaryzykowałam zakup kilku arkuszy cienkiego filcu i będę próbowała coś z tego szyć.
Natchnęła mnie też idea zrobienia czegoś z roślinkami. Żywymi. Wiosna uderza mi do głowy. Mimo wszystko...
Róż nie zawsze taki zły ;) też za nim nie przepadam, ale czasem okazuje się, że można go jakoś ugryźć ;)
OdpowiedzUsuńbransoletka jest naprawdę ładna, a zapięcie z kluczykiem bardzo pomysłowe :)
Jak na taką irytację, to wyszło całkiem fajnie :). Bardzo mi się podobają zawieszki. Skarabeusza juz widziałam, ciekawe, co jeszcze się pojawi ?
OdpowiedzUsuń