Witajcie.
Przyznaję, że wakacje strasznie mnie rozleniwiły. w związku z tym w dniu dzisiejszym post zastępczy, czyli świeczniki.
Świeczniki powstały jakiś (i to dłuższy) już czas temu, ale ciągle leżały i czekały spokojnie na swoją kolej do publikacji. Skąd się wzięły? Po remoncie i przemeblowaniu mieszkania potrzebowaliśmy paru przedmiotów w mocnych kolorach, które by dodały ciekawych akcentów kolorystycznych. Do tego doszła moja miłość do ognia i stanęło na świecznikach. Kolor był oczywisty - to musiała być czerwień. A wzór? Tu muszę się przyznać, że w życiu zdarzyło mi się zrobić coś metodą decupage, ale nigdy nie zyskało to mojej sympatii. Zupełnie nie mój styl i nie moja technika (jeśli chcecie jednak zobaczyć, co mi z tego wyszło, to dajcie znać).
Zaczęło się od szlifowania (kształt musiał być nieco zmodyfikowany). Potem przyszła pierwsza warstwa farby.
Druga warstwa farby pokryła już większą powierzchnię (wiem, ze widać syf na moim stole roboczym, ale jakoś nie potrafię tego ogarnąć, to wszystko zawsze jest kiedyś potrzebne)
Ale mówiłam o zdobieniu. Ozdobione zostały złoceniami. Tendencyjnie, ale co tam. Czerwień i złoto to niezmiennie piękne połączenie.
To jednak ni był koniec, bo nie byłabym sobą, gdyby było tak prosto. Na koniec, aby dookreślić to wszystko, dodałam nieco cyrkonii. Tak wygląda to skończone, postawione w docelowym miejscu i już ze świeczkami:
No i tak... Zazwyczaj staram się nie odświeżać starych prac, ale w najbliższym czasie mogę być zmuszona do zrobienia kilku kolejnych kompletów.
Niedługo naprawdę post około perfumowy i obiecuję od września wrócić do brania udziału w zabawach, wyzwaniach, itp.
Pozdrawiam :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, zostaw ślad. Każdy komentarz motywuje mnie do dalszych starań.