Trochę mnie nie było z nowościami, ale nie dlatego, że nic się nie działo. Zwyczajnie nie miałam jak robić dobrych zdjęć... Ale problem, przynajmniej tymczasowo, się rozwiązał, więc powinno być już choć w miarę regularnie.
Na pierwszy ogień idzie bransoletka, która zeżarła mi dożo czasu i jeszcze więcej nerwów. Nie dość, że biała, to jeszcze szeroka na niemal 5 cm i z koralików 15. Ale nic, takiej sobie zażyczono, taka jest. Nie wiem, jak nazywa się technika, ale do czegoś takiego nie była dobrym pomysłem.
Królowa śniegu. Bo koraliki bielą kłuły mnie w oczy przez cały czas robienia. W sumie robiona nicią białą, ale przy pracy się nieco ubrudziła. Myślicie, że przepłukanie wodą z detergentem pomoże?
A oto bohaterka posta:
A teraz poznajcie mojego ulubionego modela: Alfreda. Wykopałam dziś mojego starego manekinka. Do rysowania używam go już niezmiernie rzadko, ale jako prezenter biżuterii sprawdza się świetnie, więc zagości w tej roli na stałe.
Pozdrawiam!
Wehlen
Jest urocza! Zrobienie jej wymagało zapewne mnóstwo cierpliwości.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńza pokutę chyba zadają takie nizanie! ;-D
OdpowiedzUsuńTo jest efekt brania mnie pod włos. "Wilku... Ale takie ładne rzeczy robisz... Proooszę... Zrób mi...". Mam za miękkie serce ;-)
Usuń