Tak, słyszałam kiedyś o czymś takim, jak regularne wpisy. Tak, rozumiem definicję. Nie, kompletnie nie potrafię zastosować w życiu. Takich rzeczy, których definicję pojmuję, ale nie potrafię zastosować w życiu w sumie jest sporo, ale nie o tym ma być ten wpis.
Poczułam się też wywołana do tablicy w kwestii zdjęć. Jeśli chodzi o ich obróbkę, to prawda jest taka, że "szewc bez butów chodzi". I po kilku godzinach dziennie siedzenia nad grafiką, zwyczajnie już mi się nie chce. Postaram się jednak przynajmniej czasem coś szturchnąć, żeby w ten sposób podnieść poziom ogólny. Tym razem, mimo że ledwo widzę na oczy, przepuściłam zdjęcia przez wstępną obróbkę. (W sumie jestem wrogiem poprawiania rzeczywistości komputerowo, ale wyrównałam nieco brak aparatu i robienie zdjęć komórką).
A teraz już do sedna. Pisałam jakiś czas temu, że czekają mnie przeróbki, tudzież robienie od nowa tego co się popsuło. Jakoś dwa lata temu próbowałam sił w frywolitką. Powstał wtedy komplet biżuterii z onyksami. Jak to zazwyczaj bywa z wynikami eksperymentów, po jakimś czasie (dość intensywnego noszenia) powyciągało się to wszystko i zaczęłam powoli myśleć nad przeróbką. Kompletowi nie starczyło cierpliwości na moje rozmyślania i postanowił zacząć się rwać.
Tak oto, skracając resztę, powstał nowy komplet. Ze względu na kolorystykę (moją ulubioną), obecność włóczni i ogólną agresywność tego wszystkiego nazwany został wojownikiem. Techniką tu jest, oczywiście, moja ukochana makrama.
Po pierwsze bransoletka, która była testem wzoru.
Naszyjnik typu obroża (jak agresją, to na całego ;-) )
W całości komplet prezentuje się tak:
Pozdrawiam. :-)
mroczne :-)
OdpowiedzUsuń