poniedziałek, 16 maja 2016

Cierpliwości!

Witajcie!

Za oknem zimno i pada, a nawet nieco pogrzmiało i błysków kilka było. I choć z pogodą zasadniczo wygrywam, bo zaliczyłam dziś i rower i basen, to jakoś na rekreacyjne wypady mi się nie chce, więc więcej siedzę w domu i dłubię. 


Szydełko! Niby się z nim lubić zaczynam, ale wciąż brakuje mi cierpliwości do większych form. Więc tym razem powstało coś innego. Tak! W końcu zrobiłam na szydełku coś nie będącego bransoletką albo świecznikiem! Breloczek. Który łączy moją nienawiść do szydełka (jeszcze trochę pozbywanie się jej mi zajmie) i miłość do przyrody i superbohaterów. Na ten raz poszedł jeden z moich ulubieńców (nie gada za dużo, jest serdeczny i w ogóle), czyli Groot. Kto oglądał "Strażników galaktyki", ten wie. Kto jeszcze nie oglądał, to nawet jeśli nie lubi filmów o bohaterach, ale lubi filmy zabawne, to może jeszcze nadrobić. 

Robiony był z kilku kawałków, z kordonka. Oczki z koralików, usta wyszyte. Nie jest idealny, ale polubiłam go i wisi przy mojej ulubionej torebce. A co!



Jak widać, na zdjęciach, gdzie szydełko, tam kot. Dłubanie bez mruczącej kulki sierści na kolanach się przecież nie liczy! ;-)

Pozdrawiam!

Wehlen

1 komentarz:

  1. Pięknie Ci wyszła ta drzewna istotka.
    Ale nigdzie nie widzę kota...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, zostaw ślad. Każdy komentarz motywuje mnie do dalszych starań.