środa, 5 kwietnia 2017

Karczochowe jajca

Obiecałam więcej. Jaj w sensie. Coś czuję że na wstążki to ja długo patrzeć nie będę mogła. Ale przy okazji robienia tych jaj odkryłam ciekawą rzecz. Robienie karczochów jest trochę jak zmywanie. Co prawda nie mam pomysłów na morderstwa, ale jest to robota tak odmóżdżająca, że umysł mój śmiga sobie swobodnie i co jakiś czas bez przeszkód skrzy ideami. Przerażające w sumie. Ale dzięki temu mogę zapowiedzieć powrót do makramy z baaardzo nietypowymi kaboszonami. Muszę tylko dobrze zaplanować działania, żeby się ze wszystkimi ideami jakoś w czasie zmieścić. A jeszcze paroma ideami zostałam ostatnio zainfekowana, a tego zakażenia nie mam zamiaru leczyć. ;-)






No dobra. A co się działo u mnie, że wsiąkłam? Po pierwsze wróciłam do swej wielkiej miłości jaką są RPGi. Wcięło mi to na starcie sporo czasu, bo po kilku latach przerwy potrzebowałam nieco odrdzewieć i przypomnieć sobie jak się prowadzi kampanię wykańczając graczy nerwowo. Przy okazji sprawdziłam też, czy potrafię żyć bez rękodzieła i... Wrąbałam się w parę czasożernych projektów (haft to już nie tylko powstający w żółwim tempie ptak). A! Odpowiedź brzmi: nie potrafię. Do tego wszystkiego weszło małe przemeblowanie i próby ogarnięcia chaosu. W związku z tym wszystkim jestem do tyłu z taką ilością rzeczy, że nie wiem za co łapać. Zastanawiam się, czy rozpisany plan by tu cokolwiek pomógł... (już to widzę. 1. Przegląd sznurków. 2. Zalać mózg na noc odrdzewiaczem. 3.Schować wstążki głęboko do listopada, niech nie straszą)

Pozdrawiam,
Wehlen

P.S. Uzupełniłam listę zaliczonych książek (tak, w niektórych przypadkach to zaliczenie należy traktować dosłownie "Skończone! Potęgi, co za szmira...").

11 komentarzy:

  1. Ja kiedyś sfiksowałam na punkcie Traviana😁 na a wracając do rękodzieła, kochana szacun, ja za karczochy się nie zabieram- za mało mam cierpliwości do szpilek- wyszły Ci świetne- szczególnie fioletowa - dla mnie miodzio.
    Buziaki, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Travian... Zaraz, próbowałam w to grać. Straaasznie dawno temu. W innym życiu. I był to strasznie krótki epizod, bo zjadała więcej czasu, niż wtedy miałam.
      Robienie karczochów to coś, co za każdym razem mnie zaskakuje. Ale to trochę jak z robieniem bransoletek typu shambala - ręce robią swoje bez udziału głowy (świetne do nadrabiania zaległości w fimach ;-) ).
      Pozdrawiam :-D

      Usuń
  2. Wyszły cudnie moja faworytka pierwsza początek w środku jaja wyszedł genialnie i te moje ukochane kolorki !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :-) Powoli przekonuję się do delikatniejszych kolorów ^^'

      Usuń
  3. Świetne karczochy. Ja kiedyś próbowałam, ale raz - brakło cierpliwości, dwa - wychodziły mi jakieś krzywulce.
    Kochana, już jestem ciekawa tej makramy z nietypowymi kaboszonami. Oraz innych wytworów Twojej nowej infekcji.
    Żyć bez rękodzieła? To byłoby straszne!
    Buziaki posyłam i życzę powodzenia w ogarnianiu chaosu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś jeszcze mam swoją pierwszą karczochową bombkę. Straszny krzywulec, ale co roku wisi na naszej choince. Nawet jak próbuję schować, to mój Niedźwiedź wyciąga i wiesza.
      Jeśli nic mnie nie zje, ani nie dostanę czymś pilnym, to dzisiaj wezmę się za kaboszony. :-)

      Usuń
  4. Prześliczne :) Fakt, takie jajeczka są bardzo wymagające w wykonaniu :) Ale warto! Super prace :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Karczoch przepiękne :) Czekam na pozostałe dzieła, szczególnie makramy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :-) Makrama ciut poczeka, muszę uzupełnić sznurki.

      Usuń
  6. Karczochy eleganckie i kolorowe :)
    Nie wolno rezygnować z rękodzieła !!!!

    OdpowiedzUsuń

Proszę, zostaw ślad. Każdy komentarz motywuje mnie do dalszych starań.